
Cześć! Mam na imię Dagmara. Jeszcze do niedawna (2020) byłam ateistką. Całkowicie odrzucałam miłość Jezusa, a On był przy mnie przez cały ten czas. Mimo tego, że nie umiałam wytłumaczyć większości sytuacji, które przytrafiły mi się w życiu, nie dopuszczałam do siebie myśli, iż działał w nim Jezus. W momencie, kiedy moje życie prawie dobiegło końca, Bóg postawił na mojej drodze człowieka, który pomógł mi całkowicie odmienić swoje życie. To była dla niego, ale także i dla mnie ciężka batalia i niekończąca się praca nad sobą. Bóg wiedział, że wszystko będzie dobrze. Po dłuższym czasie kupiłam Biblię i była to najlepsza decyzja w moim życiu. Po ciężkiej i wydawać by się mogło niekończącej się pracy, 29 marca 2022 roku przyjęłam Jezusa do swojego serca. Poczułam wtedy spokój, bezpieczeństwo i radość, jakich nigdy wcześniej nie doświadczyłam. Postanowiłam podzielić się swoim świadectwem z Dominiką, która była wtedy w bardzo mrocznym miejscu w swoim życiu. Jej historię znajdziecie poniżej. I oto jesteśmy! I wiecie co? Brat, którego Bóg postawił na mojej drodze nie jest kimś, kogo znałam, czy nawet osobą pochodząca z mojego miasta. Mieszka On w Los Angeles, 10 tysięcy kilometrów od naszego kraju. I dzięki Bogu mogliśmy spotkać się tam osobiście, kiedy razem z Domi odwiedziłyśmy Fearless właśnie w Los Angeles. A dlaczego nazywam Go Bratem - mamy przecież tego samego Ojca, a jest nim Bóg. Zawsze myślałam, że to całe cierpienie i ból, który mnie spotyka w życiu jest konieczny, że tak po prostu zbudowane jest życie. Jest tak wiele sytuacji, o których chciała bym wam opowiedzieć, w których Jezus mnie uratował...dowiecie się o nich w kolejnych wpisach. Doświadczając tak ogromny ból psychiczny, któremu musiałam stawić czoła, człowiek jedyne o czym myśli, to jak doprowadzić go do końca. Tak było i w moim przypadku. Ten ogrom cierpienia doprowadził mnie do myśli samobójczych, a ostatecznie także do prób. A wiecie, dlaczego w bardzo wielu przypadkach, tak właśnie się to kończy? Odpowiedź jest niezwykle prosta. Największy błąd człowieka, to przekonanie, że jesteśmy w stanie samemu sobie z tym bólem poradzić. Nie mamy na to całe szczęście wpływu, ale Bóg owszem. On wie, jakie cierpienia w życiu czekają każdego z nas i jaki będzie ich finał. Jedyne, co musimy zrobić, to zaufać Mu, a On poprowadzi nas przez życie najlepszą z możliwych dla nas ścieżek. To trudna decyzja, a zarazem bardzo prosta. Musimy tylko przemyśleć nasze wcześniejsze życie i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy wszystkie trudne momenty pokonaliśmy sami, czy może jednak to Bóg walczył za nas. Czy mamy taką moc, żeby pokonać ból psychiczny? Nie było to może tak, że mieliśmy na sobie Bożą zbroję? (Do Efezjan 6:11-12) Pozostaje nam tylko podnieść swój miecz i ruszyć naprzód w pełnym zaufaniu, że wydarzy się to, co Bóg ma w planach. Mimo mojej ogromnej walki, nie byłam w stanie sama poradzić sobie ze złem tego świata, ale tak, jak Jezus powiedział w Ewangelii Jana 17:15, "Nie proszę abyś ich zabrał ze świata, lecz abyś ich ustrzegł przed złem", tak ja uświadomiłam sobie, że nie warto tracić czasu na bezskuteczną walkę, ale oddać serce Bogu i zaprosić Go do naszego życia. Bo czego mamy obawiać się, jeżeli Bóg jest z nami? Nie oznacza to, że jako Chrześcijanie nie doświadczymy już więcej cierpienia, ale będziemy świadomi, że pochodzi ono od Boga i w tych ciężkich dla nas chwilach, On będzie obok nas. Jedyne co musimy zrobić, to być razem z Nim.
Bo nie możemy odejść z tego świata, nie wypełniając misji powierzonej nam przez Boga.

Cześć, mam na imię Dominika. W momencie, gdy Daga wysłała mi po raz pierwszy link do Fearless Church i zaczęła opowiadać o Bogu znajdowałam się w najmroczniejszym punkcie mojego życia. Było to po stracie mojej mamy, która wychowała mnie i dwójkę mojego rodzeństwa sama. Moja mama zawsze będzie dla mnie super bohaterką, wzorem do naśladowania i najsilniejszą kobietą jaką kiedykolwiek poznałam. Dziękuję Bogu, że obdarował mnie najlepszą mamą na świecie. Moja mama umarła nagle, nie chorowała. Pamiętam jak odwiedziła mnie w mieszkaniu, które wynajmowałam w tamtym czasie. Spędziłam z nią normalny dzień, rozmawiałyśmy, później odprowadziłam ją do domu i był to ostatni moment, w którym widziałam ją żywą. W środku nocy dostałam telefon. Moja siostra płaczącym głosem powiedziała mi. że w naszym rodzinnym domu jest karetka, i że coś jest nie tak z naszą mamą. Wybiegłam z domu, biegłam aż brakowało mi tchu. Mój rodzinny dom znajdował się niedaleko. Gdy udało mi się dobiec na miejsce, moją mamę już reanimowano. Pamiętam wzrok mojej siostry. Pamiętam, że ona tak samo jak i ja, wciąż myślała, że to nie może być prawda, to się nie dzieje, jest to jakiś zły sen. Pamiętam, jak nasi sąsiedzi nas trzymali, a my krzyczeliśmy...proszę uratujcie naszą mamę! Niestety ratownicy nie mieli dla nas dobrych wieści. Po tym nastąpił całkowity mrok. Jestem pewna, że gdyby nie moje rodzeństwo w tamtym momencie zakończyłabym swoje życie. Otwieram się przed wami, aby pokazać wam, w jakim momencie swojego życia byłam - abyście mogli bardziej zrozumieć. Czułam cierpienie, które przeszywało każdą część mojego ciała. Nie tylko skutkowało to bólem psychicznym, ale był to także ból fizyczny. Całe moje życie przestało mieć znaczenie. Moim jedynym celem od najmłodszych lat było zapewnienie mojej mamie lepszego życia. Czułam, że zawiodłam, czułam że nie starczyło mi czasu. Nasze życie nigdy nie należało do najprostszych. Zmagaliśmy się z wieloma rzeczami. Podzielę się pewnie tym z wami w innych wpisach nie chcę, aby ta historia była wielkości książki. Mam tak wiele historii, w których otarłam się o swoją śmierć, tak wiele przykładów na to, że Bóg zawsze nas kocha, troszczy się o nas i On jako jedyny może wyrwać nas z mroku. Powracając do tej historii po śmierci mojej mamy, wciąż wiele się działo. Ja i moja siostra mamy bardzo silną więź. Czasami śmieje się, że właśnie przez to jesteśmy jak bliźniaczki z tak różnym charakterem, ale jednak gotowe skoczyć za sobą w ogień. Moja siostra tkwiła w toksycznym związku, co dodawało tylko kolejnej dawki cierpienia do naszego życia. W pewnym momencie byliśmy już tak wykończone psychicznie i fizycznie, że rzutowało to na naszą pracę. Nie wiem dlaczego ale w końcu postanowiliśmy zrezygnować z pracy, mieliśmy już dość. To po pewnym czasie przysporzyło nam wiele stresu i strachu. Zaczęliśmy mieć problemy finansowe. Po jakimś czasie musieliśmy zrezygnować z wynajmowanego mieszkania i wrócić do naszego rodzinnego domu, by zamieszkać z bratem. Kocham mojego brata całym sercem, ale on przez większość mojego życia zmaga się z nałogiem alkoholowym, więc po powrocie wciąż nie było nam łatwo. Pamiętam, jak często wychodziliśmy z domu. W pewnym sensie razem z siostrą uciekałyśmy z niego. W naszym rodzinnym domu nie mogłyśmy zaznać spokoju i bezpieczeństwa nie mówiąc już o odpoczynku. Wciąż były nowe awantury. Czułam się, jak osoba bezdomna spędzając tyle godzin na dworze, nie dostrzegając ratunku. Czułam, jak z dnia na dzień zalewała nas kolejna dawka bólu i cierpienia. Jakbym zaczęła się topić, powoli brakowało mi już tchu. Gdy próbowałam utrzymać się na powierzchni kolejna fala sprawiała, że zanurzałam się pod wodą i już prawie nie miałam siły, aby walczyć o kolejny oddech. W tym właśnie momencie poczułam, że jestem bliska śmierci. Oddech kostuchy na moich plecach był wręcz namacalny, mogłam go poczuć. Nie chciałam, aby tak skończyła się historia moja i siostry ale nie miałyśmy siły już walczyć i powoli zaczęłyśmy tracić nadzieję. Gdy Daga wysłała mi link do Fearless Church, pomyślałam: jak to ma niby mi pomóc w mojej sytuacji? W moim życiu wszystko się wali. Daga była jednak cierpliwa i nie odpuszczała. Wciąż opowiadała mi o Bogu. Dziś dziękuję Bogu, że dodał jej tej siły. Dziękuję, że wskazał jej kierunek do tego aby mi pomogła. To zaskakujące, jak Bóg wykorzystuje ludzi w naszym życiu, aby nam pomóc. Choć otworzenie się przed wami jest dla mnie przerażające, to chcę jednak w każdej chwili mojego życia powiedzieć Bogu "tak". Być posłuszną, kroczyć drogą, jaką mnie prowadzi, chociaż nie znam wszystkich szczegółów. Nigdy nie wiemy, kto stoi po drugiej stronie naszego "tak". Dzięki temu, że Daga wykazała się odwagą i podążyła za głosem Boga, nie wiedząc jak zareaguje na jej słowa, nie wiedziała wtedy nawet, czy wierzę w Boga czy też nie, po prostu ufała, doprowadziło to do tego, że dziś ja mogę podzielić się z wami moją historią. Nie jestem w tym sama, Bóg pomaga mi na każdym etapie mojego życia. On dodaje mi siły i odwagi w momencie moich słabości. On nas nigdy nie porzuci, nigdy nas nie zostawi. Zawszę jest przy nas, aby nam pomóc, chronić.... Bóg jest wszystkim czego potrzebujemy. (Filipian 4: 13, Izajasz 41:10) Nie pamiętam konkretnego nabożeństwa z tamtego momentu mojego życia. Pamiętam jednak, że zaczęłam modlić się. Pamiętam, jak po raz pierwszy poczułam obecność Boga. Te uczucie jest nie do opisania, jakby cały mrok który mnie otaczał był oświetlony. Nie czułam już bólu ani cierpienia, tylko spokój i radość, której nie jestem w stanie wytłumaczyć. Nie mówię, że już nigdy więcej od tamtej chwili nie czułam cierpienia czy strachu, ale w tamtym momencie poczułam, że jest coś więcej, że moje życie nie musi dobiec końca. Bóg usłyszał mój płacz i cierpienie i wtedy całkowicie powierzyłam mu swoje życie. Oddałam Mu kontrolę, zaufałam Mu. Wszystko zaczęło się zmieniać. Bóg otworzył przed nami drzwi, dał nam możliwość przeprowadzenia się do innego miasta, podjęcia nowej pracy. Otoczył nas ludźmi którzy przyjęli nas, jak rodzinę i pomogli nam. Bóg przeprowadził nas przez wszystko, czego doświadczaliśmy. Zaopiekował się nami i dał nam drugą szanse. Wiem, że w momencie gdy otworzyłam swoje serce i wpuściłam do niego Jezusa, On przywrócił mnie do życia. Wszystko się zmieniło zarówno ja, jak i siostra spotkałyśmy miłość swojego życia na naszej drodze. Niedawno wróciliśmy z Los Angeles, podróży naszego życia. Było to tylko kolejne doświadczenie, w którym Bóg udowodnił mi, że wszystko jest możliwe.
Stwórz łatwo własną witrynę internetową z Webador